Międzyświątecznie, międzywyjazdowo

Witajcie Kochani - wpadam tu w przelocie, bo tegoroczne Święta okazały się tak fantastycznie urozmaicone, że nie ma mnie ani w necie ani w domu :) Wiele spotkań, wiele podróży... i za chwilkę wybieramy się w kolejną, będziemy w miłym towarzystwie wesoło świętować Nowy Rok i wrócę dopiero za kilka dni. Dlatego zdjęć choinki i różnych pyszności jednak wyjątkowo nie będzie - bo w styczniu to już jakoś nie bardzo :) Cóż, za rok może :) Ale skoro udało się mi tu zajrzeć...

Dziękuję pięknie za wpisy pod poprzednim postem i zostawiam Was z życzeniami wszystkiego co najlepsze i spełnienia wszystkich marzeń, nawet tych najbardziej skrytych, w nadchodzącym roku 2014!!!

Oczywiście żeby nie było - muszę dorzucić choć malutką porcyjkę fotek, dekoracji, które zdążyły się pojawić jeszcze przed Świętami - o czym niżej...


Ponieważ tak naprawdę bardzo niewiele czasu mogę poświęcić na blogowanie i zawsze muszę wybierać: albo będę Was odwiedzać, albo pokażę coś nowego - a tak często słyszę "pisz częściej!" - zwykle wybieram to drugie i mało bywam w odwiedzinach i umyka mi wiele ciekawych miejsc. Tydzień przed Świętami trafiłam jednak zupełnym przypadkiem na blog wielu pewnie z Was znany, Kokon Lili. A stamtąd do jej sklepu... Oj, nie był to dobry moment tuż przed Świętami dla mojego portfela trafić na tyle cudeniek, jakbym mogła wykupiłabym pół asortymentu! Z drugiej strony - dzięki błyskawicznej obsłudze moich zachciewajek przez Lili mogłam się się jeszcze kilka dni przed Wigilią cieszyć nowymi świątecznymi drobiazgami... na przykład tym cudnym wazonem - słojem z fotki powyżej, piękny jest prawda? I ma dobrą wielkość, bo nie zawsze mam tak duże gałązki, żeby pasowały do moich słojów. Nabyłam też lampionik. Boski! Podsumowując - zajrzyjcie do Lili i do jej KokonHome, bo warto!


Lampionik przebywa na tacy, którą już prezentowałam, ale jej zawartość wciąż się zmienia... strasznie jestem zadowolona, że ją mam!


I jeszcze taka zawieszka załapała się przed obiektyw... mam i ja serduszko z drewnianych koralików, a co :)


I to tyle na dziś Kochani, muszę kończyć, znikam, bo za momencik już wyjeżdżamy... mama nadzieję, że Święta upłynęły Wam w miłej atmosferze i w cudownym towarzystwie - i tego samego Wam życzę na Sylwestra :)

Uściski ślę,
ushii

Wesołych!!


Kochani
życzę Wam samych najpiękniejszych chwil w nadchodzące
Święta Bożego Narodzenia!
ushii
P.S.
Niestety, choinkę będziemy stroić dopiero dziś - więc zdjęcia będą po Świętach :)

Świątecznie i słodko

Garść przepisów - nowych, starych... Cóż innego może być przed Świętami?

Najpierw nowość - u mnie oczywiście. Oglądałam je już od kilku lat na różnych stronach, u Marthy Stewart, u Beatki Lipov, na Cinie... i ciągle sobie obiecywałam, że zrobię... W tym roku wreszcie się udało :) Ponieważ znów trafiłam na śliczną wariację na temat - tym razem u Doroty - postanowiłam skorzystać z jej przepisu. Tak jak obiecywała - są smaczne, no i najważniejsze, nie muszą leżakować, więc polecam je i ja - i dodaję do swojej książki kucharskiej:

Piernikowe choineczki

składniki (ok. 14 szt.):
  • 230 g masła
  • 3/4 szkl. cukru pudru
  • 1 szkl. miodu
  • 1 jajko
  • 5 szklanek mąki pszennej
  • 1 łyżeczka sody
  • 2 łyżki przyprawy do pierników
  • szczypta soli
lukier królewski:
  • 4 białka
  • 4 szkl. cukru pudru
  • 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1. Przesiać razem mąkę (można 2-4 łyżki zamienić na kakao dla koloru), sodę, przyprawę korzenną i sól. Utrzeć masło z cukrem pudrem, dodawać kolejno miód, jajko i miksować całość. Na koniec dodać suche składniki, wyrobić do otrzymania gładkiej, elastycznej masy. Uformować placek, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez kilka godzin lub całą noc.
2. Wałkować na grubość około 4 mm, podsypując delikatnie mąką. Wykrawać gwiazdki lub kwiatki w kilku różnych rozmiarach. Piec w 200ºC największe kształty przez około 8 minut, najmniejsze ok. 5 minut, wystudzić na kratce.
3. Ubić białka na sztywną pianę, stopniowo dodawać cukier puder cały czas ubijając. Na koniec dodać ekstrakt z wanilii.
4. Formować choinki: zaczynając od największego pierniczka kłaść na każdy łyżkę lukru królewskiego, rozprowadzić delikatnie po powierzchni piernika i przykrywając kolejnym mniejszym. Na czubku każdej choinki zrobić z małego pierniczka gwiazdkę umieszczając go pionowo. Odstawić do całkowitego wyschnięcia lukru.
Choineczki czekają już na zapakowanie, bo będą słodkimi świątecznymi upominkami... ale jedną pochłaniamy właśnie w ramach testów, pyszna jest :)


Tak przy okazji - muszę się pochwalić - śliczną maleńką paterkę dostałam
na urodziny od mojej Agusi, prawda?

Inną nowość upiekę dopiero w poniedziałek, więc jeszcze pokazać gotowej nie mogę, ale w związku z nią pokażę moje nowe foremki - większości nowych nabytków tu nie pokazuję, ale te muszę :) Moje wymarzone od kilku lat cudo, sprezentowałam je sobie sama na mój pierwszy Dzień Matki, hehe :) Będę z nią piekła jednak dopiero na te Święta. Już się na to cieszę, zobaczcie jaka jest piękna!


I jeszcze przy okazji moje nowe słodziaki tradycyjne metalowe, daaawno już takich nie kupowałam, sądziłam, że mam wszystkie wzory jakie kiedykolwiek chciałbym mieć, a jednak nie! Fotka taka trochę romantyczna, jak pod kameę robiona, ale cóż, tamtego dnia tylko na parapecie było dostatecznie jasno...


A wracając do pieczenia - zabieram się też właśnie do przygotowywania pepperkakorów, będą też serniki, makowce i cała reszta klasyki - jak co roku, bo zawsze wszyscy pytają czy aby na pewno będą i nie mogę zawieść oczekiwań :) I w tym roku będę się oddawać wyłącznie temu słodkiemu pieczeniu, bo wyjątkowo Wigilii nie będzie u nas, będziemy odwiedzać wiele gościnnych domów :) A jeśli ktoś jeszcze miałby ochotę na któryś z moich klasyków zapraszam, zrobiłam dla ułatwienia małe zestawienie (a po więcej przepisów zapraszam jak zawsze TUTAJ):


A co poza tymi słodkimi przygotowaniami? Mam nadzieję, że jutro przywieziemy zieloną pannę - i będziemy robić ozdoby choinkowe (bo w tym roku jak wspominałam moje cudne szklane bombki zostaną w pudle). I całkiem możliwe, że już jutro te ozdoby zawisną - specjalnie dla A. Zmiany, zmiany, zmiany! :)

Zatem, jeśli plany uda się zrealizować - zapraszam jutro na małą fotorelację i tutoriale na fajną zabawę w poniedziałek :) A dziś pokażę jeszcze kilka wersji karteczek, które z życzeniami pofrunęły już do niektórych z Was - mam nadzieje, że będą się podobały... Gwiaździsta kartka powstała pod wpływem zauroczenia zdjęciem z netu. Ha, miałam ochotę w tym roku na bardziej minimalistyczny styl, z ograniczona paletą kolorów - ale czy wyszło to nie wiem, chyba to nie całkiem moja bajka :)  Szkoda tylko, że niedawne chorowanie pokrzyżowało mi plany i nie zdążyłam zrobić ich jeszcze więcej i obdarować wszystkich, których bym chciała...




Pozdrawiam i życzę Wam by przygotowania do Świat były bardzo przyjemne!
ushii

Baby, it's cold outside

Śnieg (ok, to lubię), deszcz, mgła, zimno i wieje (a to już tylko lubię oglądać zza szyby) - do wyboru, do koloru, wszystko mamy ostatnio... a Mikołaj to przewidział, i przyniósł mi cieplutkie rękawiczki z jednym palcem, na które od dawna miałam ochotę :) A jak u Was, znaleźliście w ostatni piątkowy poranek w swoim bucie coś, co sprawiło Wam radość? U nas ostatnie dni były bardzo smutne, więc ten moment uśmiechu był mi bardzo, bardzo potrzebny...


Niestety, ta mikołajkowa niespodzianka nie ochroniła mnie przed katarem i innymi takimi przyjemnościami, więc siedzimy teraz w domu, a ja w ramach wypoczynku raczę się gorącym kakao, przeglądam ulubione książki kucharskie i zaczynam myśleć jakie słodkości upiekę w tym roku na święta - szczęśliwie część przedświątecznych spraw już załatwiłam, a porządków specjalnych nigdy nie robię, więc mogę na spokojnie oddawać się takim rozmyślaniom :) I przed chwilą przekładając te książki na kuchennej półce zauważyłam tam kolejnego rogacza :) Jak widać zbieram je nawet nieświadomie...


Ha, gdyby ktoś się zastanawiał, co przedstawia powyższe zdjęcie, to jest to... mój zeszłoroczny prezent gwiazdkowy, którym jakoś nie miałam jeszcze okazji się pochwalić... a tu kolejna Gwiazdka się zbliża! No cóż, jeszcze chwilę będzie na swoją właściwą premierą musiał poczekać :) Dziś więcej fotek nie dam rady wrzucić, gorączka i bure światło nie sprzyjają robieniu zdjęć... Uciekam pod koc! Ale wrócę tu niebawem! Apsik! :)

Pozdrawiam,
ushii

Na rogato i bogato, czyli dekoracji światecznych ciąg dalszy :)

Lubicie figurki, czy to dla Was raczej kicz? Przyznam, że nie lubię wystawek aniołków, porcelanowych lalek i innych takich... ale czasem wpadnie mi do ręki taka, że i ja odmówić sobie nie mogę ;P Bo lubię jelonki na Boże Narodzenie i lubię zające na Wielkanoc. Jak przed chwilą policzyłam, to mam już tej zwierzyny wszelakiej chyba ponad 15 sztuk! Trudno, w święta mam w domu kiczowato :)

Pokazywałam już przy okazji poprzednich świąt jelonki szare, białe, brokatowe... A w tym roku, jeszcze latem (bo jak wspominałam wyjątkowo wcześnie tym razem zaczęłam świąteczne przymiarki :), dołączyły do kolekcji kolejne. Miałam na nie chęć co najmniej od dwóch lat, ale nigdzie nie mogłam upolować takich jakie sobie wymyśliłam: starych zabawek, wyglądających jak prawdziwe zwierzęta. Cóż, prawdziwego vintage nadal nie mam, ale przynajmniej drugą część udało się zrealizować :) Do tego maleńka stara dzieża, nieco mchu i...


Z pewnością kicz, ale uroczy :) Oczywiście inne jelonki też ulokowałam w różnych kącikach, nie wszystkie naturalnie, bo po weekendowym "przeglądzie wojsk" (i kolejnych zakupach niestety też!) uznałam, że czas z niektórymi się pożegnać (częściowo już pojawiły się w kąciku wyprzedażowym, razem z innymi ozdobami - nie tylko świątecznymi, a będą jeszcze niebawem dokładki, więc zaglądajcie, zapraszam :), inne schowałam z powrotem do pudła, może użyję ich za rok... A nasze mieszkanie po weekendzie opanowało przede wszystkim stadko, ekhm, skandynawsko - chińskich rogaczy... ha, będzie ciekawostka :)

A było tak. Jakiś czas temu kupiłyśmy sobie z Mamą jelonki, które chodziły za mną od zeszłego roku, firmy House Doctor. Nie mogłam zdecydować: leżące czy stojące (czemu producent nie sprzedaje mieszanych parek?!), wreszcie kupiłam te pierwsze, bo na "pana jelenia" był pomysł całorocznej dekoracji, a tylko leżący mi się w docelowym miejscu mieści. Ale w ostatni weekend byłam w markecie budowlanym - tego, po co pojechałam oczywiście nie było, ale przechodziłam kolo stoiska świątecznego... A skoro niczego tam specjalnie nie szukałam, to od razu rzuciły mi się w oczy - stały sobie takie dwa cuda. Proces wewnętrznej walki z miałaś-już-nic-nie-kupować był krótki: "O, ładne, spore (a takie wolę), więc... hmm, i kurcze, jakieś takie podobne, bardzo nawet? O, i jeszcze elegancko przecenione! No... dobrze, ale na tym koniec!" :D A w domu - okazało się, że nie podobne, a identyczne. Stojące jelonki dokładnie takie same jak od duńskiego HD. Tylko srebrne :) I cóż, jednemu wystarczy zmyć farbkę, dołożyć leżącą łanię i będę jednak miała tą swoją mieszaną parkę. Wstępnie prezentuje się tak (jeszcze srebrny, bo dopiero jutro go będę wykańczać)...


I w szerszym ujęciu (btw, chyba ciągle nie pokazałam jak zmieniła się ścianka z lustrami?):


A drugi jelonek to nawet taki srebrny zostanie, bo... no fajnie wg mnie tu wygląda, lepiej niż biały :)


Często dość zdarza mi się, że zachwycę się jakimś produktem, a potem... niejednokrotnie identyczną rzecz - nie "inspirowaną", ale dokładnie tą samą! - widzę gdzieś w zwykłym, nie wnętrzarskim sklepie, bez modnego logo ale i z ceną rozsądniejszą - tak jak w tym przypadku (a mam jeszcze kilka innych takich przykładów w domu). Wiadomo, prawie wszyscy produkują w Chinach i to nic nowego, ale... hmm. Wolałabym płacić więcej za wyjątkowość produktu, zamiast wyłącznie za firmowy znaczek... plus napis "made in China". Ale zaraz, koniec tych wynurzeń, miało być miło i przyjemnie, o świątecznych dekoracjach!

No to lecimy z tematem, bo w sypialni być może rozgości się jeszcze jeden biały rogacz :D Tym razem naprawdę stary, pamiątka rodzinna, na Święta będzie wypożyczony od Mamy M. Kiedyś w życiu bym nie przypuściła, że będę miała ochotę na takie dekoracje, ale... ponoć tylko krowa zdania nie zmienia :) No i to tylko chwilowo, do świątecznej oprawy domu... Jednak na razie w miejscu docelowym stoi i czeka na jego towarzystwo taki słój - z bombkami muchomorkami, moim kolejnym, jak pewnie niektórzy wiedzą, ulubionym świątecznym motywem :)


Wrócił też zeszłoroczny reniferek z Empiku i śliczny lampionik od Mimi, w podobnym co rok temu układzie:


Stroik ze świecami adwentowymi ze starej szufladki, zapowiadany ostatnio, niestety nie całkiem wyszedł tak jak planowałam, ale nie mam na razie właściwych materiałów, więc musi być tak jak jest... fotka oczywiście jeszcze zeszłotygodniowa, teraz jedna świeczka już trochę nadpalona :)


Jest jeszcze kilka innych drobiazgów, ale nie mam na razie kiedy ich sfotografować. No ale właśnie, wyjaśnijmy jeszcze tytuł... Że rogato to chyba widać, a dlaczego na bogato? Bo chociaż dekoracji wydawało mi się że będzie mniej niż w poprzednich latach - wiadomo, że w tym roku muszę trochę się ograniczać bo A. nie zawsze jeszcze rozróżnia mamusiowe ozdóbki i swoje zabawki - ale jakoś gdzie nie spojrzę to w każdym kąciku coś świątecznego mam :)

Życzę Wam miłych i nieśpiesznych przygotowań świątecznych,
ushii

[EDIT]
Kochani z pewnych powodów nie mogłam odpisywać na komentarze, wybaczcie. Jelonki kupiłam w Praktikerze, z tym że a) to był ostatni dzień przecen, zapłaciłam po 36zł/szt, normalnie kosztowały 63zł chyba i b) byłam potem w ich drugim sklepie i widziałam tam 1 szt trochę gorzej odlaną czy coś, więc trzeba je starannie obejrzeć ( w sumie jak wszystko inne :) przed zakupem.