Nowe zdobycze i nowe znajomości

Miniony weekend był zdecydowanie udany! Bo nie dość, że w moje ręce wpadło kilka mniejszych i większych drobiazgów to jeszcze - a raczej przede wszystkim - miałam wielką przyjemność spotkać dwie bardzo fajne osoby!

Jakiś czas temu Peggy na swoim blogu pisała o znanym wielu z nas z dzieciństwa magicznym koraliku i pytała o spełnienie jakiego życzenia byśmy go poprosiły? Ja - i nie tylko ja - napisałam, że chciałabym osobiście poznać różne osoby ukryte pod blogowymi nickami... I koralik spełnił tą prośbę! Ha! I jak tu nie wierzyć w magię? Było malutkie spotkanko, poznałam samą Peggy właśnie oraz Lavande! Było bardzo miło i mam nadzieję, że takich spotkań będzie więcej... a najwspanialej byłoby, gdyby kiedyś udało się urządzić wielki zlot i nie zabrakło na nim wszystkich tych wspaniałych osób, do których tak chętnie zaglądam :) Aha, zdjęcia nie będzie, bo nie będę niczyich fotek bez pozwoleństwa umieszczać :)

Za to swoich nabytków o pozwolenie nie pytam, prawa głosu nie mają :) Zatem, proszę Państwa - oto baba :) Miałam w dzieciństwie matrioszki klasyczne, w czerwieniach i pięknych ornamentach... Niestety rozmontowywałam i składałam je z takim zaangażowaniem, że nie przetrwały, gdzieś pogubiły niektóre kawałki i prawdopodobnie ktoś je kiedyś wyrzucił, bo nie udało mi się ich odnaleźć... Nad zakupem nowych, na fali obecnej mody, wcale się nie zastanawiałam. Ale przedwczoraj, szukając czegoś całkiem innego, zobaczyłam leżącą w stosie innych drobiazgów tę panią... i wiedziałam, że wróci ze mną do domu :) Nie jest typowa, ma takie blade kolory, warstw ma 5. I od soboty dumnie wypręża pierś witając wchodzących na nasze poddasze... a ja jeszcze raz poszukam swojej starej zabawki, bo i mnie dosięgła chyba moda matrioszkowa :)


Drugi zakup to cukiernica, do wazy do kompletu... kiedyś lubiłam bardzo proste talerze i mam komplet takich całkowicie bez ozdób, ale od zakupu wazy spodobał mi się ten wzór i chyba będę powiększać sukcesywnie swoją zastawę, zwłaszcza, że taki mix starego z nowoczesnym na stole bardzo mi się podoba. Czy ten wzór jest jeszcze produkowany? Czy tylko targi staroci mi zostają?


Kupiłam też po wielkiej dyskusji z Moim Słoneczkiem szafkę - górkę od starego kredensu i zanosi się na kolejne zmiany w mojej kuchni, o ile M. psychicznie to zniesie... ale o tym już innym razem :) Na pocieszenie i wzmocnienie przed kolejnym remontem dostał babeczkę.

To kolejny z przepisów - gwarantów sukcesu przy minimalnym wkładzie pracy i błyskawiczny sposób na uciszenie natarczywych żądań czegoś słodkiego. Zatem - zamiast zdjęcia fajnych babeczek - zdjęcie smacznych babeczek :)


Babeczki na maślance
Składniki(na formę muffinkową lub na formę do tarty 24cm):
  • 1/2 szkl. cukru
  • 1/2 szkl. maślanki albo kefiru (robiłam też ze śmietaną, jogurtem - generalnie, co znajdzie się w lodówce)
  • 1/4 szkl. oleju
  • 1 szkl. mąki (czubata)
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • cukier waniliowy
  • 1 jajko
  • cukier, masło i mąka na kruszonkę
  • opcjonalnie - truskawki lub inne owoce, rodzynki, czekolada lub co dusza zapragnie
1. Wymieszać wszystkie składniki, przełożyć do foremek, wcisnąć w ciasto owoce lub inne pyszności, posypać kruszonką i wstawić do piecyka nagrzanego do 175°C na 20 minut (formę do tarty na ok. 30min.).
2. Pałaszować zanim zleci się konkurencja :)
Babeczki nie przypominają w smaku gliniastych muffinek, nieuważni czasem dziwią się, że "te drożdżówki w ogóle nie są suche", hehe... przepis oczywiście z Cina :)

No i last but not least... widzę, że post znów mi się niemiłosiernie wydłuża, ale muszę jeszcze i o tym :)) wiecie co tam w tle za babeczkami majaczy? Cudowna niespodzianka w wykonaniu M.! Marzyło mi się takie coś od dawna i właśnie odstałam taki wspaniały prezent bez okazji... tylko jeszcze muszę skombinować sobie takie malutkie fotografie!


I co, fajny miałam weekend? Miałaś nosa Elle, dobrze zgadłaś :) Oby zawsze było tak miło, tego i sobie i Wam życzę :)

Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia, żebyście znalazły choć chwilę na zatrzymanie się i przygotowanie do nadchodzącej niedzieli,
ushii

Za oknem buro, szaro... a mnie kolorowo i radośnie!

Imieniny niestety już za mną i tylko kwiaty cieszą me oko w wazonach...


A ja wreszcie uporządkowałam moje przydasie do szycia, do scrapowania i wszystkie inne! I większość zmieściła się w pokazywanym tu już niciaku, nie wiem, czy on taki pojemny, czy ja mam ich tak mało :P No, matę do cięcia i stemple mam gdzie nidziej... Ależ mnie cieszą te kolorowe przegródki! I jest ich tak dużo :) głupota, a cieszy!



Bardzo cieszy mnie też co innego - mój blog doczekał się kolejnych wyróżnień!
Od violcio11 oraz od Labarnerie:


oraz od Luisante:
Poza tym zapisałam się na candy u 13ki, może a nuż tym razem się uda? Bo ładne drobiazgi rozdaje, choć by je zdobyć trzeba liczyć się ze słowami :)

pozdrawiam późnowieczornie... mam nadzieję, że wszyscy przestawili zegarki?
ushii

Tru-tu-tu-tu!!! Bim-bam! Ogłaszam wyniki candy! ...i cichutko pytam...

Po odebraniu kilku gratulacji i życzeń przystąpiłam do wypełnienia obywatelskiego obowiązku, losy przygotowane, Sierotka świeżo wykąpana, przystępujemy do losowania:


Maszyna losująca miącha, miącha...




I oto mamy pierwszego zwycięzcę! Czerwone serduszka idą do:


Emocji ciąg dalszy... i już znam przyszłego posiadacza brązowych serc :) Tym razem jest to:


Bardzo się cieszę i proszę Jolannę i Brises o przysłanie mi na maila swoich adresów!

A teraz niespodzianka... Sierotce pod postacią mojego M. się pomyliło i myślała, że są do wylosowania trzy komplety i z rozpędu wylosował trzecią osobę :)


Więc nie ma innej możliwości - powstanie trzecia nagroda, dla Kasiulka :) dlatego proszę i Ciebie o adres, tylko nagrodę - pocieszajkę muszę dorobić :)

A wszystkich pozostałych informuję, że nie ma co się smucić, bo już niedługo, za miesiąc i tydzień odbędzie się jeszcze jedno losowanie, urodzinowe!!! Ciekawe, czy spodobają się Wam nagrody, które wymyśliłam :))

A zmieniając całkiem temat... marzy mi się ogromnie taka forma do pieczenia... niestety jak mieszkałam w Hameryce to nie byłam jeszcze fanką pieczenia i nie kupowałam takich śliczności :(
A teraz... oj, jak ja cierpię patrząc na tą fotkę... te gwiazdki, och... nie wiecie, gdzie takie cudo zdobyć?

Aj, jeszcze jedno, nie wiem jak przegapiłam candy u ani koniecznej, ale w ostatniej chwili nadrabiam niedopatrzenie :)

pozdrawiam,
ushii

Miały być fotki, a nie ma :-D

Pogoda taka, że psa szkoda wygonić... No to siedzę w domku :) I zajadamy się ostatnimi chyba już w tym roku duszonymi kurkami... szkoda, bo przepadam za nimi. Próbowałam oczywiście zrobić fotkę, ale... podziwiam fachowców, ciągle się uczę, ale jeszcze daaaaleka droga przede mną :( Jedzonko - choć na żywca apetyczne - nie chciało w moim obiektywie zaprezentować się inaczej niż w formie pierwotnej brei. Za to udało się uchwycić krótkotrwały przebłysk słońca :) I choć już po malutku myślę i planuję dekoracje zimowe, to na parapecie wciąż jeszcze jesiennie, a nawet nieco wiosennie :))



Wiosennie też wygląda nowe wyróżnienie w moim zbiorku :) Dostałam go od Madlinki, a przekazać go chciałabym wszystkim, którzy lubią do mnie zaglądać!

A Lena świętuje pierwszy roczek swojego bloga Cottage in the Pines! I z tej okazji będzie losowanie słodkiego świecznika... nie mogłam się nie zapisać!

Już jutro losowanie - w najśmielszych snach nie zakładałam, że tyle losów będę musiała przygotować! Bardzo się cieszę! Jak tylko wstanę, przystępuję do akcji :D

Pozdrawiam,
ushii

Niespodzianki - te dla mnie i nie dla mnie

Po pierwsze - bardzo, bardzo dziękuję wszystkim za życzenia!! Sprawiłyście mi ogromną radość, dzięki wam świętuję swoje imieniny cały październik, hehe... No a ilość wpisów pod poprzednim postem przerosła moje najśmielsze oczekiwania! Myślałam, że może kilka osób ostatecznie tam się wpisze, ale ponad 70??? Wow! Pozostaje mi w takim razie życzyć szczęścia w losowaniu już za mniej niż tydzień :)

Prezencik ode mnie dostała za to już Madlinka... były nerwy, bo przesyłka coś wolno do niej szła i bałam się, że już gdzieś przepadła... no ja nie wiem, czy tylko ja mam takie przeboje z tą pocztą? Ciągle coś... ale przesyłka już dotarła i mogę nareszcie się pochwalić co tam wymodziłam - jak to często u mnie - bialo i koronkowo :)




A w temacie jeszcze imieninowym - dziś świętowaliśmy z moją Babcią... tak się śmiesznie złożyło, że obie moje Babcie miały tak samo na imię, więc i imieniny były w ten sam dzień; niestety od kilku lat już tylko jednej mogę składać życzenia... dlatego ten dzień jest dla mnie i radosny i smutny po trochu...

Było bardzo proste i szybkie ciacho, tarta z gatunku takich, co muszą wyjść nawet jak komuś nigdy kruche nie wychodzi! A hortensje - ciągle jeszcze kwitły przed domem Mamy, ale ostatnie wichury je połamały i mama zabrała te biedne resztki :)

Tarta z jabłkami
  • 1,5 szkl. mąki
  • 0,5 kostki masła ( ok. 100g)
  • 4 łyżki wody
  • 3 łyżki cukru
  • szczypta soli
nadzienie:
  • kostka sera białego
  • jajko lub samo żółtko
  • cukier, cukier waniliowy
  • 2 średnie lub trzy małe jabłka
  • cynamon
1. W garnku podgrzać wodę , masło, cukier i sól aż do rozpuszczenia i wymieszania, zdjąć z ognia. Po przestygnięciu dosypać mąkę i wymieszać (np. drewnianą łyżką) do połączenia i powstania kulki ciasta, trwa to moment i nie warto wyjmować miksera. Wylepić formę do tarty ciastem, nakłuć widelcem i wstawić do piekarnika na 12-15 min, żeby się podpiekło (ok. 180°C). Odstawić do lekkiego przestygnięcia.
2. Ser utrzeć na gładko z jajkiem i cukrem - wg smaku. Jabłka obrać i pokroić na półplasterki, wymieszać z cynamonem i cukrem też wedle smaku.
3. Na ciasto nałożyć ser, na wierzchu ułożyć jabłka. Posypać kruszonką i dopiec ok. 20-25 min.

W tym przepisie boskie jest to, że nie trzeba śpieszyć się przy zagniataniu i leżakować ciasta w chłodzie, tylko zużywa się je od razu, więc jest doskonałe jak goście dzwonią, że będą za pół godzinki, a w domu ciacha niet. Wtedy błyskawicznie miącham to ciasto, piekę ze 20-parę minut, zalewam zagęszczonym budyniem, sypię garść owoców i już - roboty minimum, a ile przyjemności dla gości :)


Mnie też spotkała duża przyjemność - jakiś czas temu dostałam wyróżnienie od Labarnerie. Ode mnie leci ono do wszystkich moich blogowych koleżanek, którym serdecznie dziękuję i za słowa otuchy gdy mi źle i za wspólne cieszenie się z moich małych szczęść i sukcesów!

A u AAgii losowanie niesłodkich słodkości już tuż, tuż, zapisałam się, a dopiero teraz o tym informuję, nieładnie...


Aha, żeby nie było niejasności, zapisywać się oczywiście można dalej :)
pozdrawiam,
ushii

Jesienne candy!

No nie ma co się dłużej oszukiwać, ciepłe dni chyba już odleciały z ptakami na południe... trudno, inne pory roku tez mają swoje uroki :) W taki deszczowy smutny dzień najlepiej robi zakopanie się pod kocykiem z gorącą pyszną herbatką i ukochaną książką - takiego zestawu sobie w lecie nie zafunduję :)

A skoro jesień to i jesienne serduszka... kilka ich ostatnimi czasy powstało, a wczoraj udało mi się całkiem przypadkowo kupić takie dwa wianuszki gałązkowe. Marzyły mi się od dawna, a wczoraj trafiły się za bezcen - ogromnie to mnie ucieszyło. Wersja wianka nie jest ostateczna, na razie to pierwsze przymiarki, pewnie dołożę więcej serc i wianek pójdzie na drzwi wejściowe...


Ale nie wszystkie serca na wiankach wylądują... bo 4 postanowiłam komuś podarować :) A ponieważ październik to miesiąc moich imienin, w takim razie wymyśliłam sobie candy, które kończy się w tym magicznym dniu - losowanie odbędzie się 21 października, o ile oczywiście będą chętni :)

Zatem ogłaszam wszem i wobec, że wśród osób, którym się moje serduszka spodobają, chciałby się ze mną pobawić i zostawią komentarz pod tym postem oraz zalinkują go u siebie rozlosowane zostaną:
  • serduszka w czerwieni


  • serduszka w brązach


Ale to nie koniec niespodzianek! Bo w listopadzie, o ile nie nastąpi jakieś trzęsienie ziemi i inne katastrofy, odbędzie się jeszcze jedno losowanie, bo mam urodzinki! A nagrody będą całkiem inne... no, ale o tym będzie kiedy indziej :)

Za to będzie o kolejnej super dziewczynie! Bo choć moje święta dopiero za jakiś czas to prezenty znów się sypią jak z rękawa! Madlinka, prześliczna i słodka osóbka napisała mi wiele, wiele pięknych słów, które sprawiły mi ogromną radość... a żeby było mało, to postanowiła mi coś dać! I w piątek wieczorem odebrałam paczuszkę! Widać Ktoś uznał, że mi za dobrze, bo w drodze z poczty przemoczyło mnie dokumentnie :) No ale ad rem: pakuneczek taki, że mucha nie siada, tak starannie i w ogóle cudnie zapakowany, ale jak już się przebiłam do środka... róg obfitości! zasypała mnie Madlinka mnóstwem słodkich drobiazgów! Czego tam nie było! I koronki i ozdoby i świeczniczek i nawet kasztanki :) A do tego prześliczna karteczka... bardzo anielsko się u mnie robi :DD Dziękuję Ci Kwiatuszku!! Buziaki dla Ciebie!!


pozdrawiam,
ushii