Prezenty i miłe gesty

Wczoraj przyszła do mnie paczuszka... Z trudem doniosłam ją do domu nierozpakowaną, żeby cyknąć zdjęcie :)


Niedawno Aagaa pokazywała u siebie białe ceramiczne ptaszęta, a wypytana na tą okoliczność wyjawiła, że ma je od Dagmarki :) Zatem zaczęłam męczyć o nabycie i dla mnie owych ptaszków drugą z naszych miłych koleżanek... a Ona dała mi takie same w prezencie!!! Ha!!!

(ptaszki pozują w towarzystwie nowej rameczki... słodki drobiazg za całe 2 złote - znów moja mama wypatrzyła :)

A jakby było mało to jeszcze dodała karteczkę :) Z życzeniami z okazji święta - doszła akurat na samo święto :) No powiedzcie, czyż nie jest śliczna? Dziękuję Kochana!!!!!!!


Niedawno dostałam także upominki wirtualne - wyróżnienie od Kasandry - dziękuję!!


Ode mnie leci ono dalej do Aagii, Llooki, Magdaleny oraz Leny - bo stworzyły naprawdę magiczne miejsca :)
A od Llooki i Alizee przyszło takie cudne wyróżnienie - niezmiernie mi miło!!


Tym razem chyba się wyłamię z przekazywania wyróżnienia - po prostu wszystkie, wszystkie jesteście kreatywnymi wspaniałymi osóbkami, które potrafią wykorzystać dar zdolnych rączek i przekształcić go w swój wielki skarb :) Dlatego wyróżniam każdą osobę, do której z przyjemnością zaglądam! No bo popatrzcie - wystarczy np. z rana wejść do Elisse i co? Choruje a i tak coś tworzy i jeszcze candy organizuje :) Tyle ludzi wyrzuca pestki, a Ona takie śliczności z nich wyczarowała, jestem pod ogromnym wrażeniem! I wianki plecie zamiast pod kocem się zakopać :)


Lalala... jeszcze od Madlinki wyróżnienie mi się dostało :))) takie samo jak od Kasandry oraz takie:

Dziękuję bardzo!!! A ja przekazuję je (kolejność absolutnie przypadkowa): Pauli, Marcie, Mili, Dagmarze, Joannie, Madzi, Icie, Violcio, Ani, Alizee, Elle, Alewe, Kasandrze, 13ce, Elce, Mii, Madzie, Elisse, Biance oraz poczta zwrotną Madlince! ufff, ile linków :)) No to - tak trzymać dziewczyny!!

pozdrawiam,
ushii

Coś słodkiego na złe samopoczucie

W ostatnim poście pod klosikiem było czekoladowe serduszko. Choć czekoladowo wygląda i tak samo pachnie, niestety nie było jadalne, bo to świeczka :) Ale my od czasu do czasu raczymy się podobnymi, ale już pełnymi pysznych kalorii słodkościami... te ze zdjęcia powstały jeszcze w zeszłym tygodniu, razem z innymi smakołykami, a teraz mam czas by się nimi zajadać :)

Czekoladowych serduszek wersje są dwie - dla młodszych - domowe rafaello [UPDATE - przepis tutaj], a dla nieco starszych czekoladki a' la blok czekoladowy :), tym razem wybór padł na czekoladki.


Domowe czekoladki
Ja osobiście za blokiem czekoladowym nie przepadałam, miałam szczęście być pierwszym dzieckiem w moim pokoleniu w rodzinie i wszyscy chętnie oddawali mojej Mamie kartki na czekoladę dla mnie :) Za to M. ma związane z tym przepisem miłe wspomnienia. Kiedy pierwszy raz poprosił o zrobienie mu takiej czekolady skorzystałam z przepisu ciocipolci z GP, bo jego rodzinny niezbyt mi się podobał - i słusznie, czekolada z tego przepisu smakuje i mi, choć drastycznie zmniejszyłam ilość cukru i zakończenie przepisu :)
  • kostka masła
  • 3/4 - max 1 szkl. cukru ( w oryginale 2 szkl. - straszny ulepek :)
  • 1/2 szkl. wody
  • ok. 3-5 łyżek kakao ( wg smaku)
  • duże op. mleka w proszku (400g)
  • tabliczka gorzkiej (lub pół gorzkiej, pół mlecznej) czekolady
  • ok. 2 łyżek śmietany
1. masło, wodę i cukier zagrzać aż cukier się rozpuści
2. dosypać stopniowo mleko, mieszając aż powstanie gładka masa - i tu można pominąć punkt 3 jeśli ktoś ma ochotę na białą czekoladę - ja często tak robię :)
3. dosypywać kakao i mieszać, aż masa będzie odpowiednio czekoladowa w smaku
4. masę schłodzić w lodówce - na tym można poprzestać i można już podjadać, ale ja robię z tego czekoladki. Zatem po wstępnym schłodzeniu z masy formować małe kulki wielkości orzecha laskowego lub wykrawać foremką małe kształty, np. serduszka - im prostsze tym lepiej
5. w małym rondelku rozpuścić czekoladę na parze (woda nie może się gotować!), dodać śmietanę (będzie łatwiej otaczać w polewie) i każdą pralinkę zanurzać w polewie, tak aby cała pokryła się czekoladą. Odkładać najlepiej na papier do pieczenia, wtedy łatwo będzie je zdjąć po zastygnięciu polewy. Czekoladki najlepiej przechowywać w lodówce
6. Często sprawdzać czy w lodówce wszystko w porządku i podjadać przy okazji czekoladki :)

A jak już mi się znudzi czekolada to mam (niestety coraz mniej) malutkie palmierki, czyli ciastka mega błyskawiczne, a takie pyszne :)


Palmierki
  • ciasto francuskie ( kupuję mrożone w prostokątnych arkuszach)
  • 25g masła
  • cukier do posypania ( można wymieszać z odrobiną cukru waniliowego)
1. masło rozpuścić2. ciasto rozmrozić, jeśli to konieczne rozwałkować na prostokąt
3. posmarować ciasto masłem, posypać cukrem
>4. zrolować prostokąt do środka od obu dłuższych brzegów
5. pokroić na ok. 1cm plasterki i układać je płasko na blasze, można jeszcze z wierzchu posmarować resztką masła i posypać cukrem
6. piec w 180C ok 15 min., do zezłocenia; ciastka można też robić na słono, posypując solą i np. oregano, sezamem itd, wtedy są stosowne do oglądania meczu :D
...No to udało mi się z małym poślizgiem opublikować tego posta :)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i bardzo dziękuję za życzenia, jak na razie sytuacja na froncie bez zmian :( Ściskam mocno,
ushii

Coś z niczego, czyli walentynki są cały rok :)

Przyplątało mi się jakieś cuś, więc leżę plackiem i kwękam... w związku z tym żadne poważne prace nie są możliwe, ale pomysły i tak różne do głowy przychodzą :) Zrealizowałam jeden, z dedykacją dla M., na więcej sił niestety brak :)


Były sobie dwa świeczniki, bardzo przeze mnie lubiane. Ale M. ma niezwykłą wręcz łatwość tłuczenia i niechcący psucia różnych drobiazgów, więc oczywiście, któregoś dnia jeden ze świeczników rymsnął na podłogę i stłukła się szklana kopułka. Chodziłam nieszczęśliwa dwa tygodnie, aż całkowitym przypadkiem udało mi się znaleźć w sklepie jeszcze jeden komplet :) Trudno mi było aż uwierzyć, że mam takie szczęście :) Nowe świeczniki stanęły na półce, a po całym tym zdarzeniu została mi się dodatkowa szklana kopułka na świecę i od ponad roku czeka grzecznie w szafce na kolejne niszczycielskie zapędy M. Dziś wykorzystałam ją w innym celu... jako malutki klosz na serduszko dla M. :)


A od wczorajszego poranka jestem w posiadaniu niciaka... zakup całkiem nie planowany, ale jak go zobaczyłam to nie miałam wątpliwości, że wraca ze mną do domu :) Może nareszcie przestanę siać po całym domu różne rzeczy... Niestety nie został wyczyszczony nawet do zdjęcia ale kompletnie nie mam na to siły.


Obiadek też lajtowy :) Naleśniczki z borówkami. Każdy ma swój sprawdzony przepis, albo robi na oko - kiedyś robiłam właśnie bez odmierzania, ale chciałam to jakoś usystematyzować i te proporcje jeszcze nigdy mnie nie zawiodły :)

Naleśniki z serem i borówkami
  • 450ml mleka
  • 2-3 łyżki cukru
  • szczypta soli
  • 3 jajka
  • 450g mąki
  • 45g rozpuszczonego masła
  • twaróg
  • kwaśna śmietana
  • borówki lub inne owoce
1. wymieszać składniki, na końcu dodając rozpuszczone masło, odstawić na ok. pół godziny.
2. smażyć cienkie placki na rozgrzanej suchej patelni - z tych proporcji wychodzi ok. 10 dużych naleśników (mam 28cm patelnię)
3. borówki lub inne owoce zmiksować albo z twarogiem, śmietaną i cukrem do smaku
4. na każdy placek nałożyć nieco nadzienia, złożyć naleśnik w chusteczkę i lekko zezłocić na odrobinie masła, polać kwaśną śmietaną i podawać. Można też borówki zmiksować ze śmietaną, a do naleśników dawać sam twaróg ze śmietaną, bez owoców.

Ja mam te proporcje tak przećwiczone, że bez odmierzania wiem, że dodaję tyle ile w przepisie :) Lubię też czasem naleśniki na słono, albo z samym sosem, bez nadzienia. A jakie są wasze ulubione naleśniki?

Pozdrawiam i wracam do chorowania...
ushii

Jeszcze o lustereczkach... i nieco natury, by nie było nudno :)

Ogłaszałam ostatnio, że moja ściana ukończona... a guzik. W niedzielę zobaczyłam jeszcze jedno lusterko i wracałam do niego dwa razy, no bo po co mi ono, to już jest pazerność i w ogóle, bo przecież mam tyle lusterek co chciałam... ale i tak od początku wiedziałam, że mu ulegnę, bo lusterko jest kryształowe, w dodatku za grosze... no i mam :) teraz tylko jeszcze trzeba znaleźć chwile na malowanie :)


Za to od dawna pomalowane mam inne lustro. Bardzo podobały mi się podobne na skandynawskich blogach, uwielbiam takie zdobienie jakby rządkiem kuleczek... Ale u nas takiego za nic w świecie nie uwidzisz... z wyjątkiem Ikei :) Więc kupiłam je sobie sama w prezencie na zeszłoroczne imieniny :)


Nie jest dokładnie takie samo jak tamte, bo nie ma zaokrąglonych rogów, ale cała reszta jest dokładnie taka jak chciałam.Z jednym wyjątkiem - sprzedają je w średnio atrakcyjnym jak dla mnie złotym kolorze... i jak takie przytachałam, to każdy się krzywił co ja za paskudztwo przyniosłam. Ale jak je machnęłam na biało... uwielbiam je, chociaż mogłoby mnie jakąś ładniejszą odbijać czasami... a że jakoś nie chce to sobie ładne fotki włożyłam :) To ja i moja mama , jakby ktoś pytał :) Tylko sfotografować ciężko bo w strasznie wąskim przejściu wisi, nie umiem mu ładnej fotki zrobić...


Pozostając w klimacie prac zeszłorocznych zaprezentuję jeszcze takie leśne kule :) Nie mam niestety ostatnio czasu na jesienne dekoracje, przytachałam do domu mech i tak leży i czeka na zmiłowanie... więc jak na razie wyciągnęłam kulki, które wymodziłam w zeszłym roku.

Szyszkowe kule

Potrzebujemy:
1. kulki-podkładu, ja użyłam 2 wiklinowych kul o różnej średnicy, można też użyć kuli styropianowej, ale wtedy lepiej ją najpierw pomalować na ciemny brąz.
2. pistoletu z klejem do klejenia na gorąco
3. tasiemki do zawieszenia kuli, zrobienia kokardy itd.
4. oczywiście szyszek, najlepiej zbliżonych do siebie rozmiarem, wtedy kula jest kształtniejsza.

Produkcja jest bardzo prosta: na każdą szyszkę dajemy nieco roztopionego kleju i przylepiamy do podkładu. Kolejne szyszki staramy się mocować jak najbliżej poprzednich, by nie było prześwitów (sprawdzają się szyszki o zwartym pokroju). Polecam metodę mocowania na gorący klej, bo jest szybsza niż drucikami i o wiele łatwiejsza, a poza tym pozwala też łatwo skleić szyszki ze sobą nawzajem, co wzmacnia konstrukcję.
Na koniec mocujemy tasiemkę i ewentualnie ozdabiamy.


I na koniec uraczę was fotką części grzybów jakie zebraliśmy - niestety zostało już po nich jeno wspomnienie :( i zdjęciem konika - giganta. Jak już wspominałam, mam gigantyczną arachnofobię... ale to monstrum było tak wielkie, że mój mózg najwyraźniej nie zareagował, nie klasyfikując go jako robala :D Więc cykłam zielonego gada :)




Pozdrawiam,
ushii

Lustereczko, powiedz przecie...

Ostatnie dni to taki nawał pracy, że czasem nie wiem jak się nazywam, wszystkie zamówienia też leżą odłogiem, o blogu nie wspomnę. Ale musiałam w końcu znaleźć czas na sfotografowanie i pokazanie Wam czegoś. Otóż od już ponad tygodnia ma swoją wymarzoną ścianę z lusterkami i ramkami!!!

Nie mam pojęcia co stało się mojemu M. ale - jak nigdy - od razu po zakupie ostatnich z wymarzonych ramek wziął się do pracy i ślicznie mi je pomalował :) Ja równie szybko wszystkie ramki powiesiłam i ta-dam :) Myślałam nad poszarzeniem ich jeszcze, ale na razie są w złamanej bieli, bo próbowałam na jednym i coś mi to nie wychodzi, chyba potrzebuje dokładnego opisu tej techniki... więc gdyby ktoś chciał coś podpowiedzieć to jestem otwarta na sugestie :)


Rama - gwiazdkowy prezent od Mamy, w której się zakochałam i od której wszystko się zaczęło ( w lustrze odbija się półeczka z serduszkiem od Anne :)


A jakiś czas temu pokazywałam to lusterko, też zdobyte przez kochaną Mamę...


Teraz prezentuje się tak:


A mój ostatni zakup - w wersji przed i po:



A jak już tak się okropnie chwalę to pochwalę się i odznaczeniem, które nadała mi Anne :)



I wracam niestety do pracy :(... ale jutro z rana uciekam na dwa dni do lasu! Hurra!! Życzę wszystkim miłego i równie słonecznego co cały ten tydzień weekendu!
pozdrawiam,
ushii

Moje osobiste wrzosowisko

Niespodziewany, spontaniczny wypad na działkę, szkoda że tak krótki...







Ale odrobinę zabrałam ze sobą :)





A to moje jeżynki... obrodziły mi w tym roku, co? Rok temu było tyle, że nie wiadomo było co z nimi robić a teraz - to całość zbioru, jakby ktoś miał wątpliwości :)



No to lecę nadrabiać zaległości na blogach :) i wracam do maszyny! Pozdrawiam,
ushii